Wróć do spisu artykułów

Ryzyko biznesowe 

                       Jak zapewne każdemu przedsiębiorcy wiadomo, nie ma biznesu bez ryzyka, i to nie tylko finansowego. Doświadczana przez przedsiębiorców paleta możliwych rozczarowań bywa w ich biznesowej przyszłości tym uboższa, im bardziej była przewidywalna w czasie rozruchu przedsięwzięcia.
W pośrednictwie w obrocie nieruchomościami składają się na nią: zaplecze biurowe i techniczne, personalne, wiedza, a co najważniejsze - sztuka inwestowania w reklamę, będącą siłą napędową skuteczności sprzedaży, pod warunkiem wszakże posiadania wprzódy kilku innych sztuk: rozmowy z Klientem, negocjacji, świadomego wyboru metod pracy na bazie dobrych umów.   W pośrednictwie w obrocie nieruchomościami musi wszystko zagrać jak w szwajcarskim zegarku, by inwestycja się powiodła. By sukces był prawdziwy, by ryzyko jakie zostało poniesione przy podejmowaniu decyzji o wykonywaniu zajęcia zwanym pośrednictwem w obrocie nieruchomościami, było minimalne.
Sęk w tym, że całościowo na problem ryzyka w naszej branży mało kto spogląda, a rzesze licencjonowanych pośredników gonią za każdą ofertą, jakby to była jedyna recepta na sukces.   Od dnia narodzin zawodu, gdy ustawa nazwała nas pośrednikami, a to co i jak robimy umieściła w paragrafach, bieg przez płotki porozstawiane przez zainteresowanych - trwa. Szczytne idee zapisane tu i ówdzie drzemią sobie słodko, ale rzadko idą w parze z szarością dnia codziennego. Firmy nazbyt często żonglują ofertami źle opisanymi, często każda tą samą, choć wyglądającą inaczej, ba, nawet z inną ceną.
                          Proporcjonalnie do czasu w jakim nasz młody zawód powstał, rośnie liczba zawiedzionych Klientów, lista zamykających biura pośredników. Nowi, pełni optymizmu  - ale  z pewnością nie atrybutów, których im potrzeba - popełniają te same błędy, i niedługo trzeba będzie zapewne czekać, aż dołożą swoją biznesową klęskę, do wystarczająco już złego ogólnego wyniku. Wtedy jak to zwykle u nas, wszystko da się jakoś wytłumaczyć, a odpowiedzialność za marazm spadnie na zło konieczne, pewne jak dzień i noc  - na  ryzyko biznesowe.
I tym czarodziejskim usprawiedliwieniem dalej brnąć będą w zgoła niezasłużonym samozadowoleniu kolejni pośrednicy - przedsiębiorcy. Każdy sam, po swojemu, niby na swój rachunek, a jednak obciążający konto bilansowe wszystkich uczestników rynku nieruchomości. Częstym powodem klęski bywa kiepski talent w zakresie reklamy. Na wyczucie, po omacku, naśladując jedni drugich, pośrednicy reklamują swój towar. Bo któż miałby ich zresztą tego nauczyć ?  Kto im powie, że to sztuka nad sztukami i nie wystarczy w tym względzie intuicja, czy proste naśladownictwo. Próżno szukać kursów reklamy i promocji dla pośredników w obrocie nieruchomościami, mimo, ze na tej sztuce - los biznesu pośredniczego się  opiera. Mimo, że jest jego siłą napędową, paliwem rakietowym niestety nie bywa.
                     Czy i gdzie jest zatem recepta na pośredniczy biznes, w takim wydaniu, by nie sprawiał zawodu  ? Czy jest szansa na zmianę kursu w świetlaną przyszłość pośrednika  ?
Te pytania - nie tylko jako retoryczne - są tylko retorycznymi od dawna. Wiele dałabym za to, by mi ktoś na nie rzeczowo odpowiedział. Póki co, mam swoją wizję reanimacji naszego zawodu. Jest nią rewolucyjne ( ewolucja się jakoś nie sprawdziła ) wprowadzenie sensownych procedur obsługi klienta przez pośrednika. Jednakowych dla wszystkich, tak dobrych, by  każdy,  kto zechce zamienić ilość na jakość - będącą gwarancją sukcesu - dostrzegł ich walory, bez potrzeby przekonywania go, że tak jest. By były sprawdzone, nie wydumane, by do nich dopasować prawo, a nie odwrotnie, by nie były sztucznym albo wybrakowanym tworem zbudowanym z domysłów. Drugim środkiem do wyjścia z zapaści jest konieczność pilnego wdrożenia rzetelnej edukacji z dziedziny reklamy i promocji.
Podstawę do formułowania takiego poglądu dała mi obserwacja firm, które płynąc szlakiem już sprawdzonym - a wspomaganym konsultacjami z innymi badaczami tej profesji - dotarły do celu, do prawdziwego sukcesu: zadowolonej grupy Klientów, do pomnożenia własnego wkładu w inwestycję. Mimo niesprzyjających wiatrów - żeglują dalej, są już na pełnym morzu, gdy inni tkwiąc na mieliźnie, wygrażają im palcami. Podjęli ryzyko i sprawdzili NOWĄ drogę. Jest przetarta, została nawet wyraźnie opisana. Czas jednak płynie, nie dla wszystkich oznaczając zmianę. Wciąż bowiem wypływają w morze nowi ryzykanci. Nie każdy chce płynąć stosując sprawdzone metody nawigacji. Świecą jak latarnie przydymionym światłem praktyki usług o zgoła wątpliwej jakości, wykonywanych przez liczną rzeszę często doświadczonych tylko stażem pracy w zawodzie pośredników. Młodzi - idąc za tym światłem, nie muszą nawet szukać usprawiedliwienia w przypadku poniesionego w przyszłości fiaska  - wszak mieli przykład z góry.
                         Czas wreszcie na tezę w tym moim przydługim wywodzie, a brzmi ona tak: stopień ryzyka biznesowego w zawodzie zwanym pośrednictwem w obrocie nieruchomościami wiąże się nierozerwalnie z jakością na każdym szczeblu podejmowanych działań, w każdym przejawie pracy, a od pojmowania i stosowania jej, zależy jego wielkość.
To aksjomat nie podlegający dyskusji. Póki co stwierdzić należy, że stopień ryzyka biznesowego w pośrednictwie w obrocie nieruchomościami jest wyjątkowo wysoki, bo nosi znamiona bylejakości, a ja na użytek dydaktyczny nadałam mu nazwę adekwatną do jego stanu: Zarządzanie Sytuacjami Kryzysowymi. W zależności od tego, w jakim stopniu polityka firmy na takim zarządzaniu się opiera - ryzyko biznesowe jest większe, lub mniejsze. I na nic się zdadzą piękne wnętrza biur, wynalazki techniki, czy nawet MLS. Blichtr nie przykryje prawdy, a fakty i liczby nadal będą mówić same za siebie.
                          Na koniec nauka dla tych, którzy jeszcze nie zbłądzili, mimo, że nigdy nawet nie pokusili się  o prawdziwą próbę zanalizowania problemu ryzyka biznesowego w podejmowanej niegdyś przez siebie decyzji o pracy w tym trudnym zawodzie - dajcie sobie szansę, nie wyważajcie otwartych już drzwi. Znajdźcie je, a wchodząc nimi pamiętajcie, że  pośrednictwo w obrocie nieruchomościami, to kraina czarów i magii. W tej krainie tajemnych zaklęć trzeba się jednak porządnie nauczyć, a najlepiej uczyć się od tych, którzy je naprawdę znają. Pamiętajcie też, że samozadowolenie niszczy moc największego nawet czarownika
.

Kłania się Państwu 

Urszula Czyż lic. zaw. 1751

- dyżurna czarownica w obrocie nieruchomościami
przelatująca tym razem na swojej miotle nad pięknym Szymbarkiem